Odnowa II

Tak...to dzieje się znowu

...

...

...

 

Poszedłem do grobu i wracam zza grobu

Poznałem parę demonów, lecz nie mów nikomu

Szukałem spokoju, psychiczna wojna wciąż trwa

Biegnę do boju, wojna odwiedza nawet w snach

Zepsułem się, więc odnowiłem

By potem znów upaść, z myślami się biłem

Dlaczego? Za co? Kogo oszukuje?

Wina, zdrajco - jeszcze ją poczujesz...

Jestem czysty jak łza, lecz dualny jak strumień

Moja wola ożywiła mnie w środku marszu trumien

Pobiegłem w samotność, tylko po to, by naprawdę z niej uciec

 

Psycho-Renesans - po raz drugi

Opłacam wszystkie przeszłości długi

Od początku zacząć, rozsądek drogi nie gubi

Odnowa Druga, niech potęga przemówi

 

Zbudowałaś mi serce, złamałaś mi serce

Przyszło twe cięcie, lecz walczę zawzięcie

Chciałem się zabić, to był ostatni styczeń

Nie mam czym krwawić, krwawiłem bez ograniczeń

Tabletki w potrójnej dawce

Codzienna poranna rutyna uspokaja czaszkę

Już lepiej? Już przeszło? Po co mnie pytasz?

Zapytaj sumienia wspominając jak za gardło mnie chwytasz

Jestem karawaną, więc psy zawsze się znajdą

Przeżywam renesans, Twoje macki nareszcie odpadną

Ze skrajności w skrajność - tak odnajduję balans

 

Psycho-Renesans - po raz drugi

Opłacam wszystkie przeszłości długi

Od początku zacząć, rozsądek drogi nie gubi

Odnowa Druga, niech potęga przemówi

 

...

...

 

I nigdy nie zaakceptuję życiorysu młodości

I nigdy nie przestanę kochać szalenie

I nigdy nie pokocham wymuszonej wolności

Przeżywam odnowę, by nie rzucać kamieniem

 

Czytaj wiersz
  1536 odsłon

Motyl

Spacer po łące w cieple słońca
Przyjemny wiatr wieje bez końca
Radość leniwego obcowania z naturą
Bogactwo spokoju obdarowało fortuną


Delikatny motyl uderza skrzydłami na wietrze
Z gąsienicy zmienił swoje życie na lepsze
Nieświadomy nie wie, jak łatwo odebrać mu życie
A wiedza zatrzymałaby go przed radością o świcie


Oh, chciałbym nie dążyć do prawdy
Nie wiedzieć, że spokoju zaznam tylko jako martwy
Nie wiedzieć, że ze strachem patrzę na drugiego człowieka
Nie wiedzieć, że wiele pułapek tu na mnie wciąż czeka


Jak motyl chce swobodnie upiększać naturę
Tak serce nie chce chować się za murem
Urazów, przeżyć, skomplikowanych lęków
I uśmiechać się, pomimo wszystkich błędów


Bo jestem wolny, skrzydła pozwalają latać
Lecz nie wiem gdzie lecieć, nie chcę do domu wracać
Prawda mnie nie wyzwoliła, lecz wykluła mnie z kokonu
A ciężar świadomości to skrzydła, dorastały już zza młodu

Czytaj wiersz
  1718 odsłon

Natura Ludzka

Natura ludzka to podłość dla innych
Klapki na oczy na własne czyny
Nikt nie przyzna się, że jest winny
Ale na drugiego znajdą się słowa kpiny
Ciche szepty życzą brak powodzenia
Noże gotowe, by wbić je w plecy
Strach dziś jest mieć coś do powiedzenia
Bo każdy od razu sięga do mieczy
Ciężko mi obojętny temu tutaj zostać
Bo każdy widzi własne znaki na niebie
Jak miło to się ze słabszych pośmiać
Niech teraz lepsi pośmieją się z Ciebie

Hej, człowieku!
Rzuć w nas kamieniem!
Hej, człowieku!
Tyś bez winy, jestem pewien!

Natura ludzka to sukces cudzej porażki
Gardzić drugim, gdy ten wyrusza w podróż
W ciemnej nocy okradnij go z odblasku
Wrzuć go w złości w ten zazdrości wąwóz
Wylej na jego wygraną swoją porażkę
Każdy jest winny, tylko nie Ty !
Ile pracował na sukces, to już nieważne
Pewnie miał łatwiej, nie uronił nawet łzy
Kto ma to wiedzieć, jak nie ten, co patrzy zza zasłony
Pewnie miał szczęście, pewnie ukradł coś złodziej
Na pewno nie uczciwy, na pewno nie ułożony
Może kupił coś taniej, a sprzedał drożej?

Hej, człowieku!
Rzuć w nas kamieniem!
Hej, człowieku!
Tyś bez winy, jestem pewien!

Natura ludzka to pomóc drugiemu w potrzebie
Podać chusteczkę, gdy oczy mokre, aż szklane
Trzymać kciuki za innych, mieć dla nich nadzieje
Być obok i dać empatii, gdy też miałeś tę ranę
Dlaczego człowiek nie może ufać drugiemu?
Dlaczego tak chcemy aby ambitny przegrał?
Dlaczego nie możemy ułatwić komuś problemu?
Dlaczego próbujemy by inny się z wygraną żegnał?

Ah, my ludzie, podłe kreatury...

Czytaj wiersz
  1767 odsłon

Przynajmniej Wiem...

Kochanie, wybranko mojego serca
To była długa ciężka droga
To była trudna i ciężka trwoga
Kochanie, zabrakło dla Ciebie miejsca
Bóg wie, że nie skłamałem
Bóg wie, że Ciebie chciałem

Przynajmniej teraz wiem
Przynajmniej teraz mogę powiedzieć
Przynajmniej teraz wiem
Przynajmniej teraz mogę potwierdzić...

Skarbie, który chciałem zachować dla siebie
Nie zmieniłbym nic w Tobie, pomimo przeżytych koszmarów
Serce stające w płomieniach, nie zmieniłoby swoich zamiarów
Skarbie, chciałem byś nosiła moje mienie
Bóg wie, że pragnąłem
Bóg wie, że zginąłem

Przynajmniej teraz wiem
Przynajmniej teraz mogę powiedzieć
Przynajmniej teraz wiem
Przynajmniej teraz mogę potwierdzić...

Że kochałem

Przynajmniej wiem...
że kochałem
Przynajmniej wiem...
że kochałem

I cóż mi z tej wiedzy...

Czytaj wiersz
  985 odsłon

Opowieści Dzieci

Nauczycielka nauki zintegrowanej
Prowadzi zajęcia z sześcioletnimi dziećmi
Jedno dziecko w sukience porwanej
Z małym guzem na głowie, rodzice chyba nędzni
Czas na zabawę na dywanie
Dzieci w pośpiechu zdejmują buty by nie zostawiać brud
Ich wolny czas płynie wspaniale
A tamto dziecko choć rasy białej - ciemność spod stóp
Opiekunka zmartwiona pyta czemu nożki nieumyte
A dziecko w uśmiechu mawia - mama nie pozwala
Ujawnia się mocno zdziwienie ukryte
"Proszę się nie martwić - mama i tak mnie nie chciała"...

 

W tej samej szkole, w innym roku
Dzieci mają przerwę, więc czas na śniadanie
Wspomniany nauczyciel patrzy na nie z boku
A pewien chłopczyk o dziwo trudu sobie nie zadaje
Nie wyciąga ani kanapki, ani rogalika
Zapytany, czy może nie jest teraz głodny
Uśmiech z twarzy szybko mu już znika
Jego tata mu nic nie dał - i to tego był zgodny
Dostał coś od Pani prowadząca lekcje
A on wtem przed tymi słowami sie nie cofa
"Dziękuję, ale nie chce już nic więcej
Tata mi nie daje jeść, bo powtarza że mnie nie kocha"...

 

Niedaleko szkoły mieszka chłopczyk młody
Damian go wołają, wychowany przez ulice
A mimo to serce dobre, doszedł z rodzicami do zgody
Trochę chorowity, po operacji ślad na potylice
Zawsze uśmiechnięty, pokazywał szacunek starszym
A gdy mijał moją mamę, prosił, aby mnie pozdrowić
Był kolegą mi nieco trochę dalszym
A i tak oferował by ze mną lekcje odrobić
Chętnie pomagał rodzinie i czasem spacerował szosą
W jego głowie marzenia, pewnie chciał zbudować własny zamek
Lecz nagle do dobrej duszy zapukała postać z kosą
A drzwi do wspaniałego życia okazały się być bez klamek...

 

Pewien kwiecień, rok dwa tysiące siedem
Za miesiąc komunia, chłopiec gra na konsoli
Choć grał w agresję, nie miał żadnych uniesień
Lecz mimo to na rozmowę o bijatykach pozwoli
Tata nie zadowolony że syn walczy w wirtualnym ringu
A dla syna to tylko zabawa, fascynacja działania sprzętu
W Ojcu ptaszek mądrej rady się wykluł
"Nie wolno, czy my Cię bijemy?" zapytał kolejny raz z rzędu
Dziecko odpowie szczerze - przecież nie raz już go bolało
Wtem w domu zawrzało, kara na zabawę i won do spania!
Nie zapomni, jak z prawej ręki w skroń otrzymało
Dostać w twarz, jako dowód że nie bije - tyle z tego starania...

Czytaj wiersz
  1108 odsłon