Wielbłąd
Czasem unoszę się ponad ziemią
podnoszę głowę do góry
i w wyobraźni zaglądam
do najwyższej chmury kłębiastej
układam się tam jak
na słońcu niewygrzany ptak
na miękkiej poduszce odpływam
ta przestrzeń unosi w dal
gdzie w życiu raczej nie bywam
tysiące mych szczęścia westchnień
w miękkości rozkładam kości
niech odetchną chwilę tą błogością
w podróż gdzie nie muszę nic
i nicością wypełniam swą duszę
szklanka żeby wlać w nią nowe
pusta musi być choć trochę
wylewam z niej złami smutki , krople
spadają na ziemię a sól ich ususzy
chwastów bolesne odmęty
pusty umysł wyciszony odnajdzie
nowego Źródła ujście by napełnić
odwodnione ciało niech pije do syta
zanim ruszy w drogę wielbłąd
po pustynnym szlaku codziennym
skąd idziesz wiesz lecz dokąd ?
los spyta
następna oaza kila wiosen stąd
Komentarze 4
Każdy czasem oderwałby się od życia i powędrował w krainę bezwarunkowego szczęścia, by z dala od ziemskich bolączek trochę
odpocząć, ale czy zapomniałby o nim to już inna sprawa. Serdeczne pozdrowienia.
Oj , życie nie da nam o sobie zapomnieć więc odlecieć na chwilę jest bosko ( oczywiście bez wspomagaczy bo to już inny odlot ) . Pozdrawiam Kazimierzu .
Dobrze, gdy marzenia wiążą się z rzeczywistością, chociaż teoretycznie. Chyba te oazy są częściej niż co kilka wiosen? Pozdrawiam serdecznie.
Tak mi się napisało z tymi wiosnami . Tak , to w końcu my sami stwarzamy naszą rzeczywistość (a raczej nasze wybory) . Pozdrawiam Oskarze