Odpoczywa umysł
kiedyś wyzwolony
niebo pojaśniało
obietnicą
bezpieczna
za zasłoną własnych myśli
oddaje się magii
miłości własnej co rozkwitła
niemal dziecinną niewinnością
świat który ją stworzył
wciąż jej coś winien
tylko wspomnień nie dotykaj
ciekawski wietrze
nie o niej pisano wiersze.
Handlarze szczęścia
bliźniacy nieszczęść
zaglądają do duszy
w pozie pokutnej ona
śmie wątpić w jutro
że nadejdzie o swojej porze
zegar na wieży
nie naoliwiony
zgrzyta zębami czasu
cień w zwierciadle sumień
krzywi prawdę
i ruszyła historia do przodu
zostawiając dziś za sobą
a kolejny wypadek zdarzeń
rani z mocą kochanków
co ciszą smagają siebie
ból ich życie ich
co innym do tego.
Obojętny odwieczny czas
na rogatkach życia
myto pobiera
potem też płacić każe
za każdy dzień
za smutki i radości
przyklejona do życia walczy
z wiatrakami nonsensu
a wiatr z przeciwnej strony
na sile przybiera rujnując
co budować usiłuje
kredyt zaufania kończy
w kałuży
niestrawnych marzeń.
Majestat prawdy przytłacza
owiani legendą nie widzą
bo ich szczątkowa wyobraźnia
zawęża pole widzenia do siebie
a czas ma dla nich jedno oblicze
ich oblicze
ukryci pod płaszczem fałszu
triumfują
ratunku
głupota nie jedną przybrała twarz
a jej geniusze na czele
szwadronu błaznów
za nimi podąża kat
z nieba żar rozpala stępiałe
umysły od samozadowolenia
pomniejszych kacyków
tam brak dostępu dla świeżego powiewu
osądu własnych skostniałości
co prowadzi ku klęsce
milczące pospólstwo
żegnajcie na dobre
jutra nie będzie.
Smyczek ospale
struny trąca
to zawodzi żałośnie
to cichnie
gra smutek
wysokie tony
drażnią serce
uszy pragną andante
jakoś nieswojo w tańcu solo
kończy drinka
i wraca do pustego domu.