Niegdyś ,było to bardzo dawno temu,
kolędowało się po naszemu.
Najpiękniejsze kolędy się śpiewało,
a serce się ich treścią i muzyką radowało.
Wszystkich kolęd nie da się wymienić,
trzeba ,by było nurt wody zmienić
i wejrzeć w tę głębinę aby napotkać
tej istoty dziedzinę.
Z tego co zapamiętałam takie kolędy śpiewałam:
W dzień Bożego Narodzenia.
Lulajże Jezuniu.
Gdy się Chrystus rodzi.
Oj maluśki ,maluśki.
Pójdźmy do Pana.
A to komu.
Pastorałka Beskidzka.
Cicha noc.
W różnokolorowej odsłonie śpiewały panowie i panie,
różnymi głosami ,ale najpiękniej śpiewano altami.
Mnie najbardziej odpowiadała kolęda " Cicha noc".
A echo niosło te pieśni ,dalej i dalej ,a wzruszeniu
nie było końca.
Ciche ,cichuteńkie dzwięki zbliżały się , to oddalały,
jakby pogawędkę prowadziły ,a przyjazne tony,
rozszerzały formę dialogu.
Drżały - o świetlanych czasach opowiadały.
Fala ciepła rozchodziła się, to ginęła w pomroce dziejów,
to ożywiało ,to zacierało wrażenia ,jakby na lirze grało.
Głos "Echa" odbijał się po górach ,lasach ,rosie ,wodzie,
a srebrny ton dzwięczał przeciągle jak nie dzwon,
ale dzwoneczek z dalekich stron.
Piosenka płynęła w dal :
"Slowiczku mój ,a leć ,a piej na pożegnanie piej "
Fantastyczny czas nie wytrzymał próby czasu,
rozsypał się w drobny mak jak domek z kart,
a poświata zostawila nikły ślad.
kolędowało się po naszemu.
Najpiękniejsze kolędy się śpiewało,
a serce się ich treścią i muzyką radowało.
Wszystkich kolęd nie da się wymienić,
trzeba ,by było nurt wody zmienić
i wejrzeć w tę głębinę aby napotkać
tej istoty dziedzinę.
Z tego co zapamiętałam takie kolędy śpiewałam:
W dzień Bożego Narodzenia.
Lulajże Jezuniu.
Gdy się Chrystus rodzi.
Oj maluśki ,maluśki.
Pójdźmy do Pana.
A to komu.
Pastorałka Beskidzka.
Cicha noc.
W różnokolorowej odsłonie śpiewały panowie i panie,
różnymi głosami ,ale najpiękniej śpiewano altami.
Mnie najbardziej odpowiadała kolęda " Cicha noc".
A echo niosło te pieśni ,dalej i dalej ,a wzruszeniu
nie było końca.
Ciche ,cichuteńkie dzwięki zbliżały się , to oddalały,
jakby pogawędkę prowadziły ,a przyjazne tony,
rozszerzały formę dialogu.
Drżały - o świetlanych czasach opowiadały.
Fala ciepła rozchodziła się, to ginęła w pomroce dziejów,
to ożywiało ,to zacierało wrażenia ,jakby na lirze grało.
Głos "Echa" odbijał się po górach ,lasach ,rosie ,wodzie,
a srebrny ton dzwięczał przeciągle jak nie dzwon,
ale dzwoneczek z dalekich stron.
Piosenka płynęła w dal :
"Slowiczku mój ,a leć ,a piej na pożegnanie piej "
Fantastyczny czas nie wytrzymał próby czasu,
rozsypał się w drobny mak jak domek z kart,
a poświata zostawila nikły ślad.