Cynamonowe cienie
W swoim malutkim raju
odliczała minuty na szczęście.
W głębi duszy wciąż była
małą dziewczynką
biegającą boso po łące.
Tak wiele cierpkich chwil
(w zanadrzu)
miało dla niej życie.
Pękła cisza.
Radość zgasła jak zdmuchnięty
płomień,
a miała wtedy tylko dziesięć lat.
Już nie usłyszy słowa córciu,
nie położy głowy na kolanach ojca.
W złą godzinę wyszedł,
wrześniowy wiatr płakał.
Czas stanął - przewoźnik już czekał.
Komentarze 2
Wspaniale Kroplo47. Jestem pod wielkim urokiem Twoich wierszy. Mam wrażenie, że co w sercu, to i na papierze. Talent!
Dziękuję Aniu, cieszę się z tego ze zaglądasz do mnie i czytasz, mało tego podobają się...
Miłego weekendu życzę