Zaplątana w pajęczynę kłamstw,
zobojętniała.
odeszła,
w ręku trzymała diamentową szpilkę.
https://youtu.be/bHOEGtkc3Zo
P takami jutra błękitno-skrzydłymi
O dlecieć...
R ozproszona modlitwa, nie jest pacierzem.
A jednak drga i migocze pragnieniem miłości
D otarło ciepło do rąk,
Z łotawą poświatą maluje.
I skrzy, kolorami tęczy...
S trzałą amora dotknięci - szczęśliwi,
Z awieszeni między milczeniem, a szeptem.
S mutek od bramy zawrócił.
O dcienie szczęścia mienią się, skrzą.
B iałym obrusem nakryty stół, świece.
I niech tak zostanie - na zawsze.
E ch witraże serc, weneckie szkiełka.
Światła miasta przygasły.
Szyba odbija pustą ulicę.
Nie chce się bronic.
Nie potrzebuje kwarantanny,
chociaż sieroca obrączka
nadal palec zdobi.
Dłonie nieśmiałe jeszcze,
a tak lubi
gdy ubierasz jej ciało w dotyk.
Jest taka bezbronna...
Noc rozbiła się o ciemność.
Luty zaklina szczęście,
/na przeszłą przyszłość./