STAROŚĆ
Widzę coraz gorzej
usta gubią słowa
cierpi okropnie głowa
i jak wulkan chcę wylać
rozgrzaną lawę z czoła
nie lubię tego fotela
przeraża mnie cisza ścian
i pozy zmienności na twarzy
raz sięgam nieba
a raz jestem w najgłębszej szczelinie
przechodzę z okna w okno
patrzę jak mknie
zegar moich lat
szukam przyjaznej dłoni
co zagłuszy samotność
serce zapomina o biciu
tracę oddech na schodach
zagubiony w pajęczynie
utkanej ze zmarszczek
aż cichutko leżę
spętany chorobą końca
Kazimierz Surzyn
Komentarze