W ogrodzie rzeczywistości kryją się rosną i umierają przeróżne rzeczy
sny i kruche ogrody betonowe dżungle złudzenia tłumów marzenia dziewic
i grymasy umierających niemowląt
Kołyszą się u podstaw myśli Pana wszystkie prototypy uczuć, a młode mężatki
cofając się ku dzieciństwu odkrywają przygodny seks
I tak wszystko wraca w stare łożysko rozkoszy zabawy uciętych myśli
opalizujących strumieni
Jeże i chomiki są kruche, a owady płoną
Zarośla czesze wiatr, który upodabnia się do myśli
Kolce jeżozwierza wnikają w sen księżyca w oknie splądrowanej willi
Rąbek sukni Maryi i krew z kolców róży poniewierają się w starym przedpokoju
Zgiełk uliczny i szum deszczu dyskutują o drganiu strumienia
Strumień się mieni strumień wyśnił siebie i mnie i ją i dzieci na łące
Głód tam jest i ciepło i zapach macierzanki, stary chrabąszcz
I uraz i ręka odłamana posągu
Kurz, beton, wspomnienia, kolory, myśli, myśli równoczesne Nawet ta myśl
o swej samotności i usychaniu
Zgiełkliwe żądze, ponure oskarżenia, ale i nagłe zrywy imperatywy
nadchodzący koniec
Wiśnia i mówiący pies a także liczby..
Absurd - Ciało czuje ból, duch powinien czuć zachwyt
Żelazne ogrodzenia i wszy miażdżą ciało i ból przenika świadomość
Czucia „ja” każą uciekać i atakować i pragnąć
To ma sens – liczba określa stopień smutku „Realne jest to, co miażdży kości” –
praca czasu i wymykające się z karuzeli elektrony Nierealne są myśli
i to, co zasmuca, zadziwia, gdy patrzymy na odbicie księżyca w strumieniu
gdy wspominamy ból i płacz, myślimy o zaspokojeniach
To co się rozwieje pod dotknięciem dnia jest snem
a to, co się rozwieje pod dotknięciem lawy jest prawdziwe
Co dzielimy prawdziwe, co wyśnimy nasze?
sny i kruche ogrody betonowe dżungle złudzenia tłumów marzenia dziewic
i grymasy umierających niemowląt
Kołyszą się u podstaw myśli Pana wszystkie prototypy uczuć, a młode mężatki
cofając się ku dzieciństwu odkrywają przygodny seks
I tak wszystko wraca w stare łożysko rozkoszy zabawy uciętych myśli
opalizujących strumieni
Jeże i chomiki są kruche, a owady płoną
Zarośla czesze wiatr, który upodabnia się do myśli
Kolce jeżozwierza wnikają w sen księżyca w oknie splądrowanej willi
Rąbek sukni Maryi i krew z kolców róży poniewierają się w starym przedpokoju
Zgiełk uliczny i szum deszczu dyskutują o drganiu strumienia
Strumień się mieni strumień wyśnił siebie i mnie i ją i dzieci na łące
Głód tam jest i ciepło i zapach macierzanki, stary chrabąszcz
I uraz i ręka odłamana posągu
Kurz, beton, wspomnienia, kolory, myśli, myśli równoczesne Nawet ta myśl
o swej samotności i usychaniu
Zgiełkliwe żądze, ponure oskarżenia, ale i nagłe zrywy imperatywy
nadchodzący koniec
Wiśnia i mówiący pies a także liczby..
Absurd - Ciało czuje ból, duch powinien czuć zachwyt
Żelazne ogrodzenia i wszy miażdżą ciało i ból przenika świadomość
Czucia „ja” każą uciekać i atakować i pragnąć
To ma sens – liczba określa stopień smutku „Realne jest to, co miażdży kości” –
praca czasu i wymykające się z karuzeli elektrony Nierealne są myśli
i to, co zasmuca, zadziwia, gdy patrzymy na odbicie księżyca w strumieniu
gdy wspominamy ból i płacz, myślimy o zaspokojeniach
To co się rozwieje pod dotknięciem dnia jest snem
a to, co się rozwieje pod dotknięciem lawy jest prawdziwe
Co dzielimy prawdziwe, co wyśnimy nasze?