Wizja pasji

Masz już znowu te same słuchawki na uszach.
Idziesz tą samą drogą do tego samego miejsca,
w którym będziesz robił dokładnie to samo
co w ten sam zeszły czwartek.
Wchodzisz po tych samych schodach
i rozmawiasz z tą samą osobą,
wspominając to samo, co ostatnio.
Ściągasz nareszcie te same słuchawki,
o których pisałeś na początku tej samej kartki.
Słyszysz jednak coś,
co wprawia cię w ten sam nastrój co zawsze.
Otwierasz drzwi do tej samej sali,
witając się tak samo,
ale za każdym razem jest tam jednak jakoś inaczej.
Inne dzielenie się innymi problemami...
Inne osoby...
Inne ruchy...
Inne uśmiechy na twarzy...z innych powodów...
Inne postrzeganie świata...
Po dwóch godzinach już inny nastrój.
lecz znowu to samo wyjście
i to samo pożegnanie.
Potem powrót do tego samego domu z innymi wspomnieniami.

Czerwony kapturek oczami kosmity

Spadając
włączył się
chwytacz kwarków
udało się

dla kamuflażu
zmieniłem postać
kopiujac
pierwszą napotkaną istotę

zaglądając w głąb jej umysłu
ruszyłem do chaty
aby się ukryć

ledwie zdążyłem
gdy weszła
zakapturzona postać

czerwień jej kapturka
uruchomiła system
alarmowej autoregulacji
kasując część zapisu

w obawie o większe straty
zredukowałem ją i schowałem
do brzucho-kontenera
aby zająć się sprawą później

wpadł do chaty nowy przybysz
wywołując zniszczenie drzwiczek
brzucho-kontenera
prymitywnym narzędziem
do samoobrony

zmuszając mnie
do niezwłocznego
opuszczenia
tej nieprzyjaznej planety

w pośpiechu zostawiłem
powłokę maskującą na łóżku

***
Dział: Bajki
***
ZM

Konsekwencja błędu

Chcieli pokoju
zabijając za wyznanie

kazali kochać
nie tolerując różnorodności

żądali szacunku
kpiąc z innych poglądów

pragnęli siły
mówiąc  by przecierpieć wojnę

byli otwarci
współpracując świadomie na naszą niekorzyść

wychowali
nauczyli by żyć jak brat z bratem
domagali się szacunku choć sami na niego nie zasłużyli

co poszło nie tak?

nieskazitelna nauka poszargana fatalnymi błędami

zapomnieli o sobie
wykreowali ideał
zyskali człowieka.

Lubię dotykać cię myślą

Lubię dotykać cię myślą.
Budzić rozkoszne warg drżenie.
Twoje oczy znów mi się przyśnią.

Marzy mi się gorące przytulenie.
Lubię dotykać cię westchnieniem.
Takim, które mój zachwyt opisuje.
Rozmarzone i ciche lubienie...
Czy już je czujesz?

Romantyzm gwiazd
nie zmąci tej ciszy...
A jednak przestrzeń
ociepli uczucie.
Serce zawsze namiętny szept
innego usłyszy.
Miłe wspomnienie
pozostanie na dłużej.

Oskar Wizard

Spartanin

Słychać kroki...Wiatr dźwięki zwycięstwa roznosi.
Kto ośmiela się kroczyć w termopilowy wąwóz?
Kto Mardoniosową chwałę zatrzymać zamierza?
To mali Spartanie do boju w jedności zmierzają.
Dytyrambowe pieśni niczym wiarę po świecie roznoszą.
Skąd w was ta siła mali Spartanie?
Skąd ta wiara, która krew do życia pobudza?
Czy strach waszych serc boi się dotykać?
Czy krok spowalniać nie zamierza?
Jedność wołacie, jedność krwi bratniej już wrogą być nie musi,
ostrze od haniebnej krwi stępić się już może,
a wy, braćmi być dla siebie teraz wreszcie chcecie.
Idźcie więc Leonidasowe dzieci.
Jasność Hefajstosowego płomyka niech oczy wam rozświetla,
gdy Słońce przez chmury perskich armii zasłonięte zostanie.
Atena matka Ateńczyków waszym przewodnikiem.
Apollo pieśń w sercach rozgrzewać do końca będzie.
Zeus ojczystym wzrokiem przy was pozostanie.
Miecz waszym przyjacielem, a brat oparciem.
Cóż za ból za serca was złapał? Co za widok przerażający widzicie?
Ostatnia łza po policzkach życia spływa, całe życie chwilą się staje.
Wolność, wolność to światło którym żyć wam przyszło.
Wolność Grecji chwałą pozostanie.

Cena uśmiechu

Za jaką cenę tutaj jesteśmy?
Po stokroć to powtarzam.
Do końca może to wszystko znieśmy?
Puki Jemu się jeszcze nie narażam.
Bo kiedy przyjdzie ta odpowiednia chwila,
to już odwrotu wtedy nie będzie.
Ona rzekomo cały ból wnet umila,
stawiając w innym świetle Boskiego sędzię.
On pragnie naszej odwzajemnionej miłości,
dając nam za to możliwość szczerego uśmiechu.
Nie duśmy w sobie już nigdy radości
i korzystajmy z życia nawet podczas jednego wdechu.
Zbyt cenny jest on dla nas i poważny,
żebyśmy go tak lekceważyli.
Najmniejszy nasz błąd - zazwyczaj nierozważny,
aby przepadło to, o czym żeśmy latami marzyli.
Więc tak sobie myślę, moi drodzy mili…
Czy w naszym życiu nie za mało radości?
Pomyśleć, że tym, co z nami kiedyś tu byli,
zabrakło czasu na dostrzeżenie uśmiechu wartości.

Tak bez ciebie

Złość topi smutki
za dużo resztek i jeden sposób na ich pozbycie
z drugiej strony brak siły żeby wstać i próbować rozplątać supeł w środku który cię boleśnie przeżyna
zostaje tylko przyglądanie się cicho plamom na suficie
chcesz tego? czy spróbujesz ogarnąć że tak naprawdę to świat jest piękny, tylko ludzie dziwni
może jednak poczekam parę minut na ciebie i zrozumiem to jeszcze raz.

20 marca

Pierwszy deszcz
czekałam tydzień
aż słońce zza krat chmur spróbuje zajrzeć
słuchać głośne dźwięki
silników nieopodal
idę po szarej łące spalin
i wdycham codzienny zapach
zielenieję ja
 
pierwszy dzień wiosny
czekałam rok
aż słońce przebije promienie przez niebo
słychać głośne dźwięki
skowronków za oknem
idę po kolorowej łące
i wdycham wyjątkowy zapach
zielenieją liście
 
radość powinna ogarniać każdego
kto przeżywa ten moment
kiedy wrażenie o zimnie na dworze
przerasta temperatura
więc kiedy nadejdzie praktyczny pierwszy dzień wiosny?
mam czekać rok? czy też tydzień?

Na zielonych wzgórzach

Na zielonych wzgórzach naszych smutków
po błękitnej fali wspomnień naszych,
pośród samotnych czerwonych uśmiechów
tli się żółta wyspa łez słonych.

Na zielone wzgórza naszych trosk
pośród czarnej kotary rozpaczy,
biały opada księżyca blask
wzywając Twe imię z oddali.

Na zielonych wzgórzach spotkamy się,
gdy szare czasu ziarna przelecą
Więc czekaj na mnie gdzieśkolwiek jest,
Gdy przyjdzie pora odnajdę Cię

Dialog do końca bez końca

Zamieńmy kiedyś w teraz
teraz i kiedyś to pojęcia względne
to może gdy się kiedyś poukłada
poukładać się może gdy porozmawiamy.

Styl życia

Każda chwila odmienna
cyfry zadowolenia i niepokoju
wzbudzają  myśl o posiłku
pełnego warzyw z gorzką herbatą
ustalone godziny jak świętość
z igłą w dłoni przywracają życie
które się tli oparte o chemie
brak samotności  i spacer serc
rozdają marzenie na dalsze bycie
bez insuliny

   Amadeusz ze Śląska

Pamiętnik Zosi

Drogi pamiętniczku Mam na imię Zosia Zosia którą każdy lubi Może nawet kocha Lecz ten jeden chlopak Ten taki przystojny Nie zwraca uwagi Na moje zaloty Teraz siedzę sama Płacze i mi smutno Bo ja kocham jego A on siebie samego

Dla Ciebie

Nie boję się nawet upadku 
bo wiem że jesteś ze mną w te chwile 
gdy nie umiem docenić że żyję
żyję dla Ciebie dla nikogo innego 
nawet dla siebie już nie chcę niczego
oddycham tobą , jesteś moim powietrzem
gdy jesteś daleko wszystko się pieprzy

Dla dobra

Jak ogień i woda - nie łączymy się 
jak niebo i ziemia - nie na znamy się
jak pies i kot - nie lubimy nawzajem 
lecz żądamy zmiany by było wspanialej.

Czas

Jeszcze by się chciało lecieć
w błękit nieba, ponad chmury.
Cieszyć się jak małe dzieci
i na wszystko spojrzeć z góry.

Jeszcze by się chciało śpiewać
o radości i miłości.
W blasku słońca powygrzewać
stare i zmęczone kości.

Jeszcze by się tańczyć chciało
ten beztroski życia taniec.
Ale już nie słucha ciało
i cud żaden się nie stanie.

Jeszcze by się chciało kochać
tą miłością co już była,
taka piękna, taka płocha.
Szeptać „miły”, szeptać „miła”.

Poczuć zamykając oczy
zapach łąki, zapach lasu,
i gorących letnich nocy.
Ale już tak mało czasu.

Wolno, nie wolno

Kiedy się wszystko wypełniło
co mi zgotował los człowieczy.
Została mi ta jedna miłość,
miłość do zakazanych rzeczy.
 
A więc cierpliwość swoją ćwiczę
z pracowitością wprost mozolną,
przeglądam i dokładnie liczę
co kocham, chociaż mi nie wolno.

Kocham się czasem napić wódki.
Świat mi się po niej tak podoba,
ale nie wolno, bo znam skutki.
Siądą mi nerki i wątroba.

I papierosów bym nie rzucał,
bo kocham palić jak cholera.
Ale nie wolno, bo mi płuca
dym z nikotyną powyżera.

Kocham wieprzowe zrazy z sosem,
choć to tętnice moje zwęża.
Kocham Justynkę, kocham Zosię
choć każda ma od dawna męża.

Seksu też pragnę każdej nocy,
a w życiu miałem go niemało.
Duch jeszcze we mnie jest ochoczy,
lecz czasem mi zawodzi ciało
 
I gubię pewność siebie całą.
Na lepsze już nie ma co czekać.
Jedno mi „wolne” pozostało.
Wolno mi jeszcze ponarzekać.

Patrząc na starą fotografię

Na czarno-białej fotografii zastygli w pozach nieruchomych.
Tu dla nich się zatrzymał zgar, by wiecznie trwała ta godzina.
Wzruszenia ukryć nie potrafisz, bo każdy bliski i znajomy,
i koleżanka i kolega. Byliście przecież jak rodzina.

Liczysz uśmiechy, błyski w oczach, głos przypominasz z czasów dawnych.
I wyszukujesz w swej pamięci tego co kiedyś się zdarzyło.
Ten taki mocny, ta urocza. Ten był poważny, ten zabawny.
I jakaś łza się w oku kręci. Tu przyjaźń widzisz, a tu miłość.

Chusteczki szukasz po kieszeniach, aby łzę otrzeć co natrętnie
wciska się w oczy zamazując obraz, co taki ci znajomy.
Wspomnienia mówisz, ech wspomnienia. Do nich powracasz coraz chętniej.
One ci w sercu zatrzymują dawnej młodości jasny promyk.
 
I gdyby teraz, jak przed laty  przyszło nam stanąć na tych schodach.
Na swoich miejscach, obok siebie, by znowu zrobić wspólne foto.
Trzeba by było liczyć straty tych co już w Rajskich są ogrodach
i patrzą poprzez dziury w Niebie, na nas żyjących wśród kłopotów.
 
Co raz nas mniej, moi kochani. Z naszego zdjęcia ciągle znika
to jakiś uśmiech, to błysk oczu. Mgła się pojawia zamiast twarzy.
A życie płynie jak „Titanic”, gdzie ciągle jeszcze trwa muzyka.
Jeszcze daleko nam do nocy i jeszcze wiele się wydarzy.

Limeryki III

Pewien lew z Środkowej Afryki,
gdy był głodny to ryczał jak dziki.
Marszczył brwi i szczerzył kły
pokazując, że jest zły.
Dodatkowo miał jeszcze owsiki.
*
Powiedziała do pchły druga pchła,
że jest zła, bo ta mocno ją pchła.
Tamta się uśmiechnęła,
mówiąc „Nie pchła, a pchnęła”.
W międzyczasie opadła już mgła.
*
W ciemnym lesie szalona kukułka,
otworzyła raz burdel na kółkach.
Miała burdel na skrzydłach,
lecz ta praca jej zbrzydła.
Teraz jeździ po wsiach i przysiółkach.
*
W Jarzmącicach radość i luz.
Wypłacają już pięćset plus.
A więc każdy chłop leci,
do domu  robić dzieci,
miast pilnować owiec i kóz.
*
Pewna panna imieniem Maja,
ze wszystkiego „robiła jaja”
I jak inne kobiety
wyszła za mąż niestety.
Teraz się z jajami oswaja.

Nasza Młodzież

Jaką wiedzę
po sobie pozostawimy?
Może tą,
że pieniądz jest wszystkim
i rządzi światem?
Może też,
że winę
ma zawsze ktoś inny?
Nie warto zachwycać się
książką lub kwiatem?
 
Sami stworzyliśmy
bezsensowny wyścig szczurów.
Zbyt długo
nie utrzymasz się
jednak na szczycie.
Jesteśmy biegli
w budowaniu murów.
Udajemy,
że mamy wspaniałe życie.

By mieć dobrą pracę,
nie musisz być dobry.
Już teraz wstąp do partii,
która wygra przyszłe wybory!
Koryta zbyt małe,
stąd wieczne spory.
Ktoś nie ma nic,
innym uginają się stoły.

Kiedyś ostoją mądrości
byli starsi ludzie.
Teraz zastąpiły ich
bezduszne maszyny.
To dehumanizacja,
nie miej złudzeń!
Wszystko ma konsekwencje
oraz istnienia przyczyny.

Czy musimy więc żyć
jak ścigające się szczury?
Czy będą nas kiedyś
szanowały dzieci?
Moda na sukces,
to tylko bzdury!
Życie w pogoni
zbyt szybko
przeleci!

Oskar Wizard

Mijający czas

Przed siebie znów gna czas.
Powraca uczucie które znasz.
Ku otchłani zapomnienia, podążać pragniesz.
Im dłużej to znosisz, tym bardziej słabniesz.
Zmierzasz ku dnie, aniżeli w górę.
Kiedy przyjdzie szczęście?
Kiedy zdobędziesz fortunę?
Znów słyszysz, zbyt wiele kłamstw.
Powraca dawny strach.
Nie Lekarstwem...
Lecz cierpieniem dla ciebie czas.
Oddać hołd pragniesz swoim lękom.
Wola odchodzi gdy tylko poruszysz ręką.
Modlisz się co dnia...
Tym co odeszli niech ziemia będzie lekką.