Przez marmur dnia środa, 13 styczeń 2016
Kategoria: WIERSZ

Kapliczka

Szedł se Jan po drodze w słońcu rozpalonym
niósł worek kartofli z czołem upoconym
kartofle nielekkie ale coś jeść trzeba
w trucie znoju rosły prezent to od nieba

Konia sprzedał będzie chyba ze dwa lata
koń to już przeżytek niech hasa u brata
traktor nowiusieńki za dotacje kupił
tyle było szczęścia że się Janek upił

Za zakrętem stali prawko mu zabrali
chłopcy już się cieszą  z workiem
wraca pieszo

Pomyślał Jan co mam sobie do zarzucenia
jak nie ten parciany worek
chciało się na rynek
w ten targowy wtorek

Czerwień na policzkach ciężar wciska w ziemię
ukrzyżowan został za te chłopskie plenię
co umiaru nie ma niech to jest przestroga
pot kapie mu z czoła długa jeszcze droga...

...do domu powrotna tam jego przystanek 
cień od brzozy miły no i wody dzbanek
ludzie dajta łyczka
zaraz se odpocznę gdzie wiejska kapliczka

Zdjął worek ziemniaków kładąc go na glebie
widzisz drogi Jezu podobnym do ciebie
w mękach cały jestem zdarte mam trzewiczki
spojrzał na figurę przydrożnej kapliczki

Za jakie to grzechy jestem cały w męce
nie dość że mnie smali mam purchle na ręce
Jezus ze wzrokiem zimnym bo o wszystkim wiedział
westchnął sobie w duchu i nic nie powiedział

Jan więc ruszył z workiem szosą maszerując
Jezus milczał dalej winy mu darując
Ja ciebie rozgrzeszam na me rany kłute
jak wrócisz do domu stara da pokutę

Leave Comments