Gorycz życia

Świat wciąż na m​nie nie gotowy,
Choć ja robić ch​ciałem gody,
Nie ma miejsca t​u dla błazna,
Dzisiaj szczęści​a ten nie zazna.​


Głowa ciągle zwi​sa smutnie,
Czarne łzy na bi​ałym płótnie,
Jestem nagi, bra​k okrycia,
Mam już dość moj​ego życia.


Niby tylko kochać chciałem,
Niby starać się musiałem,
Lecz ze starań łokcie zdarte,
A ja mus mam iść w zaparte.

Głowa ciągle zwi​sa smutnie,
Czarne łzy na bi​ałym płótnie,
Jestem nagi, bra​k okrycia,
Mam już dość moj​ego życia.


Nici mam ze starań swoich,
Utraciłem bliskich moich,
Zmysły moje oszalały,
A ja nadal nie mam damy.

Głowa boli, płaczę smutnie,
Bieli nie ma już na płótnie,
Ciało martwe bez okrycia,
Ah... Mam dość mojego życia.

 

 

 

 

Ehh...

Wciąż upijam sok, z tego kubka zwanym "Życie",
Ale mój już chyba jest - dawno po terminie,
Gorzki smak, bardzo aż - sympatią go nie darzycie,
Wręcz doczekać się nie mogę, aż cały przeminie...

I tak mija mi mój czas, upijając tenże sok,
Już od dawna nic innego w ustach swych nie czułem,
Uczuć żadnych nie doświadczam, dzisiaj mija prawie z rok,
A miłość - kojarzy mi się tylko z bólem.

Jak widzicie, napój ten, bywa całkiem niebezpieczny,
Bo wypaczyć może, do życia wasze podejście,
I nieważne jakbyś myślał, że w radości jesteś wieczny,
Chwila nieuwagi - i na zawsze, tracisz szczęście.

Powietrze

Moja droga, Tyś jest jak powietrze dla mnie...

Lecz proszę, zrozum dobrze tę składnię,

Albowiem nie o ulotność tegoż gazu chodzi,

A o drugie znacznie, które na myśl przychodzi.

 

Każda istota, powietrza wymaga,

Inaczej ze śmiercią bolesną się zmaga,

Umiera powoli, i bez tlenu zdycha,

Nim się obejrzy - już nie oddycha...

 

Tak więc, kochana, Tyś dla mnie jak powietrze,

To nie są słowa rzucane na wietrze,

To moje wołanie, o tlen dla siebie,

Gdyż umieram powoli, bez oddechu, bez Ciebie...

 

 

Żyły

Mimo, iż krew, to płyn do życia niezbędny,
Pozbyć się jej chcę, nim dojdę do obłędu,
Bowiem jej nadmiar jest mi niepotrzebny,
Wierzę, że robiąc to nie popełniam błędu.

Krwawię z ran, które chciałaś bym miał,
Choć osobiście mi tego nie powiedziałaś,
Odmówić Ja Tobie, jakże bym śmiał,
Mimo, iż o efekcie swych słów nawet nie myślałaś...

Trudno, zdarza się, "Życie" jak to mówią,
Nie ma co się martwić jednym rannym człekiem,
W końcu śmierć i diabli krwiste mięso lubią,
A jego cena zmniejsza się wraz z wiekiem...

A zresztą i tak potrzeby nie mam - niech to diabli,
Życia bez zgody, której nie chcesz mi zapewnić,
Czas co prawda do trumny mnie nie nagli,
Ale chciałbym wreszcie coś w życiu odmienić...

Jeżeli tęż zmianę stanowić ma śmierć,
Niechaj tak będzie i wiedz droga o tym,
Że jeżeli czegoś chcę - będę mieć,
Choćbym myślał o pakcie grobowym.

 

 

KORONAWIRUS

gorączka kaszel

duszność bóle mięśni

ogólne zmęczenie

zbiera pokaźne

ludzkie żniwo

atakując wściekle

 

jakże niewiele potrzeba

aby chwilą ciszy

zejść za horyzont

 

Kazimierz Surzyn

emocje, uczucia i rozum

powinienem był 

podjąć inną decyzję

ktorej teraz nie mogę cofnąć 

kierowałem się

emocjami i uczuciami

zamiast

rozumem

tak jak powinienem 

za każdym razem mówię sobie

że więcej nie popełnię tego błędu 

a jednak popełniam

jestem zbyt 

impulsywny

emocjonalny

bezmyślny 

głupi 

mam za swoje

i teraz żałuję tak wiele rzeczy

zastanawiam się

co by było 

gdybym zaczął myśleć 

myśleć racjonalnie

zgodnie z logiką

nie biorąc pod uwagę

emocji 

i uczuć

czy moje życie 

byłoby lepsze?

czy moje życie 

byłoby nudniejsze?

złamana obietnica

postanowiłem odejść 

a ty obiecałaś 

że zawsze mogę wrócić

postanowiłem wrócić

a ty powiedziałaś 

że to nie ma sensu

moje serce zostało złamane

po raz kolejny 

oczy całe załzawione 

czuję gulę w gardle 

rozgrzane noże w sercu

twoja obietnica była tylko

pustymi słowami

nic nie znaczącymi 

wypowiedzianymi z grzeczności 

a ja ci uwierzyłem 

odszedłem ciałem 

ale nie duchem 

cały czas nadzieję miałem 

że jeszcze do ciebie wrócę

a gdy zrobić to chciałem 

było już za późno

myślałem że jesteś osobą

która nigdy by mnie 

nie zraniła 

muszę przestać być taki

naiwny

rozwaliłaś mnie

a mimo to

gdybyś zmieniła zdanie

chciała mnie przyjąć z powrotem

byłbym tak szczęśliwy

że momentalnie bym zapomniał 

o złamanej przez ciebie

obietnicy

ZDARZENIE

Czekały na busa

w złotych promieniach

wstającego słońca

matka z córeczką

uśmiechnięte żartowały

jak mówili świadkowie

takie szczęśliwe 

dwa serca blisko siebie

i w sekundzie auto

wjechało w ludzi

 

kierowca pijany

coś z trudem bełkotał

a córka w objęciach matki

 

obie leżą w mogile

pośród brzóz płaczących

i słuchają ptaków

co im o różnych porach

niebieskie arie śpiewają

 

miałem piękny sen

dusze mamusi i córuni

Bogu aniołowie zanieśli

 

Kazimierz Surzyn

PO WIECZNOŚĆ

Odnajduję ciebie w bajkach

co czytałaś na dobranoc

i w przeuroczych kołysankach,

w dłoniach które drżały

kiedy dorastałem,

na łące tańczącą

z naręczem kwiatów,

pod płaczliwą wierzbą

gdy sercem układałaś wersy

zdobione świergotem ptaków

i orkiestrą dumnych drzew

w złotych promieniach

prześwitujących między liśćmi,

spacerującą brzegiem morza

w romantycznym muskaniu

fal o piękne stopy

w spojrzeniu zielono - błękitnym,

na malinowym wzgórzu 

otoczonym doskonałością gór,

szczęśliwą kiedy patrzyłaś

na purpurowy zachód słońca,

w słowach jestem dumna

że ciebie mam,

 

też jestem dumny

dziękuję 

tęsknię bardzo

kocham cię, 

mamo.

 

 

 

 

Kazimierz Surzyn

 

AUSCHWITZ - BIRKENAU

Na rampie wyładowczej

dzieci i dorośli.

 

Ci z prawej zostawali

na prace ponad siły

eksperymenty medyczne

tortury rozstrzelania

piekło głodu.

 

Z lewej szli od razu

do komór

na zagazowanie

czarne dymy

rozsiane prochy

a my 

pochylmy głowy

w zadumie.

 

Ocaleni

wychudzeni do kości

z zapadniętym spojrzeniem

upodleni.

 

Pękają skały

Ściany płaczą

Krzyczą Pomniki

Modlitwa

Znicz Pamięci.

 

Kazimierz Surzyn

ZRANIONA

Tańczyć uwielbiała

otoczona przyjaciółmi

jak chleb powszedni

radość i szczęście jadła

w całusach promieni

 

Kilka brutalnych rąk

owłosionych klat

i naraz pękają

stuletnie buki

gałęzie trzaskają

kręgi poniżenia

 

niemożnością leży

w dno ziemi wbita

na sprawiedliwość 

z nadzieją czeka

 

czy jej odrosną

skrzydła witalności

nie wiadomo

 

Kazimierz Surzyn

 

 

Uchroń mnie przede mną

Zaciskałem zęby z gniewu, który wypełniał moją czaszkę
Gubiłem się w wydarzeń biegu, pisząc kolejną fraszkę
Zapomniałem o puencie, którą ofiarował mój życiorys
Tkwiłem tak w błędzie, zabijał mnie zagubienia tygrys

 

Uchroń mnie z dobroci serca
Przed niepewności mgłą
Za którą stoi mój morderca
Uchroń mnie przede mną

 

Byłem tymże potworem, potrafiącym w nienawiści zrobić straszne rzeczy
Gardziłem własnym dworem, robiłem wszystko, czemu moja świadomość przeczy
Zapominam o puencie, którą ofiarowały mi poszarpane włosy
Tkwię tak w błędzie, chociaż nie potrzebuję już więcej pomocy

 

Uchroń mnie z dobroci serca
Przed niepewności mgłą
Za którą stoi mój morderca
Uchroń mnie przede mną

 

W ŚPIĄCZCE

Patrzyłem w zadumie

żałosnym spojrzeniem

na jego białą twarz

jak kartka papieru

łzy skakały po rzęsach

 

bieluśkie posłanie

wbijało się w wychudzone ciało

do tego białe ściany

i szemrząca aparatura

wywoływała zaniepokojenie

 

goliłem lekki zarost

drżącą ręką szukając pomocy

już teraz tylko u Boga

 

zamknięte oczy

wtopione w bezruch

jęk w pobliskiej sali

w wierze miłości nadziei

czekałem na cud

mówiąc jakieś słowa

które łamały się niczym drzewa

podczas halnego

miały być zbawienne

 

wtedy jeszcze nie wiedziałem

że koniec tak blisko

 

Żegnaj Edziu

Przyjacielu

na zawsze w sercu

 

Kazimierz Surzyn

 

 

ŚWIĘTY SZCZEPANIE

Apostole pierwszy męczenniku diakonie

Wdów i ludzi ubogich opiekunie

Cudotwórco głoszący Ewangelię gorliwie

O boskości Chrystusa mówiący otwarcie

Tyś duchem świętym przepełniony

Na wieki wieków pochwalony

Gruntownie zreformować judaizm chciałeś

Lecz u współczesnych rozumiany nie byłeś

Bestialsko ukamienowany przez Żydów

W godzinie śmierci modlący się za prześladowców

Niebo otwarte i Jezusa widzący

Co stoi po Boga prawicy

Z kamieniami na księdze spoczywającymi

Z kamieniami w rękach trzymanymi

Z kadzielnicą w dłoni prawej

Z naczyniem na kadzidło albo Krzyżem w lewej 

Patronie stajennych woźniców

Stangretów tkaczy krawców 

Stolarzy kamieniarzy

Bednarzy murarzy

Ciebie wierni wzywają

I o wsparcie błagają

W bólu kamicy kolki głowy

I życia doczesnego odnowy

Trzeba u Ciebie śmierć łagodną wypraszać

I tak jak Ty winy innym odpuszczać

 

Kazimierz Surzyn

 

 

Maskarada

Echem stajesz się,
na życia moim zakręcie.
Płaczę ulewnym deszczem -
co kiedyś było niepojęte.

 

Więdnę z bezwładnym czasem,
łzy moim jedynym poidłem.
Przed oczami mam obrazy -
którymi mnie wtedy żywiłeś.

 

Szarym szeptem wszystko okryte,
ręce wzdłuż ciała leżą.
Wiatr na liściach gra -
a ja czuję strach...

 

Gęsta mgła zatacza krąg,
kończy się znany świat.
Spada ostatnia łza -
a razem z nią ja.

 

Aurosonic - mascarade (orginal mix)

Akcja serca

Po burzy nadeszła cisza

aż w uszach szumi

wczorajsze sprawy

zabrał cyklon niepamięci

siedzę i patrzę na ręce

poranione od przeciągania liny racji

pieką , parciany sznurek przyzwyczajeń

czas było go już puścić

puścić co nie służyło

zmyć paprochy nadziei

by się już skończyło

to czego czas nie sklei

w milczeniu ziarenka liczę piasku

przyklejają się do ran

jak na letniej pocztówki obrazku

na pustyni uczuć zostałem sam

deszcz obfity twarz przemyje

do suchej nitki zmoczy

cieszyć się ze żyję gdy

piachu wspomnień pełne oczy

cisza po burzy gorzka ulga

piorunem rażony stoję słup

w kamień zamieniony

zatrzymana akcja serca

czy kochać będę kiedyś mógł ?

Obraz

"Obraz”

Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”

 

Krwawa Noc

Nowy Dzień

Strach … Zadyma

Nic Nas nie powstrzyma.

 

Krollord  Gdynia grudzień 2019

Zapraszam do subskrypcji mojego kanału

muzyka z wierszem dostępna pod linkiem

https://youtu.be/qVEKpYuAG-0

 

 

Znowu Mi się Śniłaś - Czar Jesiennej Depresji

Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znów obok Ciebie
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Lecz nie ta od Ciebie

 

Spoglądam ze smutkiem w lustro i blednę
Doszło mi lat, a uśmiech już więdnie
Te same oczy, a inne spojrzenie
To samo życie, a inne marzenie
Za prawdę i świadomość zapłaciłem najwyższą cenę
Dostałem wolność, straciłem szczęście i wenę
Widzę wczorajszy dzień, a serce me ginie
Co miałbym zrobić żebyś została wtedy choćby na chwilę?

 

Spoglądam ze smutkiem na ten obraz we śnie
Marzeniom wczorajszym dziś zapalam świeczkę
Słyszę wczorajsze życzenie, a serce me ginie
Chciałbym umrzeć byś pokochała na pogrzebie mnie choćby na chwilę

 

Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znowu mam łzy w oczach
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Znowu źle sypiam po nocach

NIEszczęśliwe zakończenie

Kolejna perła spada dziś,

nieszczery wzrok mówi Ci,

gdy na początku serca łzy,

fundament tego bedzie zły.

 

Coraz więcej procentów pija -

sama w wielkim domu siedzi.

Echo samotności ją dobija -

widzą wszystko sąsiedzi.

 

On jest ciągle w delegacjach -

ma panienki na wszystkich stacjach.

Ona czeka twardo w mroku,

gdy w końcu będzie przy jego boku.

 

Pieniądze - ważne lecz pamiętaj - 

ona wciąż na Ciebie czeka,

nie bądź płytki - nie zwlekaj,

nim zawiśnie na jej szyi pętla.

Litera 'M'

Jest ciągle w jej źrenicach -

w każdej sekundzie życia.

Upada ze snu Ziemia -

serce bije od niechcenia.

 

Oplata mu swe dłonie -

w jego dotyku tonie.

Chłopak zabrał dziewczynę -

w jej sercu tęsknota płynie.

 

Chciała go mieć jeszcze -

w ich marzenia spadły deszcze.

Skończył się ich piękny sen -

miał imię na literę 'M'.