nią była jakaś dusza
śmiertelna. Gdyż w
boleści serca przykłada
ją do rany.
Czasem już zmęczona
swoją innością, swoją
niewinnością.
Otoczona stadem kozłów.
Bosy
Na Pustyni Stłuczonego Szkła
Wędruję jak Cień
Podróżuje Nocą
Pozostawiając za sobą
Krwawy Szlak
Mglistej Przeszłości
Popędzany
Przez Surowy
Pejcz Rezygnacji
Brnę przed siebie
Pełen Gniewu
Przez Toksyczny Świat
Absolutnej Ciemności
W oddali
Niewyraźne Kontury
Kładą się ponuro
Biczując mój Umysł
Smagają Wyczerpane Ciało
To Kres mej Tułaczki
Oaza Cierpienia...
Jedyne Ukojenie,
Jakie ??
Jakie w tym Parszywym Świecie mi pozostało ...
Stoi w kącie postać zamglona
mężczyzna ? kobieta ?
rozpoznać nie zdołam
kusi tańczy
szepce i woła:
Chodź do mnie ....
Chodź do mnie o duszo zraniona
duszo bólem zorana
zalana oceanem łez
Chodź do mnie ...
chcesz ?
Dam Ci ciszę co w uszach zakrzyczy
I spokój co duszę przygniata ....
O Pani piękna łaskawa
Ty niesiesz ukojenie ...
Skołatane serce
wyrywa się do Ciebie ....
Weź lęk niepokój
obawę i zdradę
niekochanie i kłamstwa
a oddaj mi błagam
O Pani
tylko kawałek ....
dzieciństwa.
Ku pamięci pisze list do Ciebie, a w nim że odchodzę...
Pęka serce Twe bo w nim już nie ma mnie,
czytając list ten umieram ja i Ty.
Pragnąc z Tobą być i nie mogąc z Tobą żyć.
Wbijam sztylet w serce me, krew leje się,
czytając to łzy lecą Ci a serce przestaje bić.
Kochasz mnie a ja nic, mówiąc kocham Cię śmiejesz się,
ale w nas miłość trwa!!!
Pamiętasz nasze wspólne dni, momenty prawdy
W które wierzyłam?
Gdzie na pare chwil o bólu zapomniałam
Gdzie w głębi duszy zawsze wiedziałam...
Że zżerasz mi resztki słońca z serca
Po latach nie czułam już swojego wnętrza
Zabiłeś mi myśli...
Zabiłeś moją świątynię, dla której chciałam żyć
Zostałam sama skazana na tornado w mojej głowie
Jak mogłam zaufać właśnie takiej osobie...?
Stworzyłeś labirynt ciszy w którym się gubiłam
Nie mogę tego znieść, że w Ciebie uwierzyłam!
Czy wiesz co mi zrobiłeś...że wszystko zniszczyłeś?
Czy wiesz, że doszczętnie odebrałeś mi prawde?
Odebrałeś mi niewinną wiarę w miłość
Odebrałeś mi resztki sił, całą wielką zawiłość
Jak mogłam w to wszystko uwierzyć?
Już nigdy nie będę taka jak kiedyś
Pierwsza sekunda,
By Boga zawstydzić
Druga,
By nikczemnością wskrzesić umarłych,
Trzecia,
By tlenem upoić demony,
Czwarta,
By pętla krajobraz skradła,
Piąta,
by jutro zmarło na kolanach
Szósta,
By cnota w suknię nierządnicy ubrała,
Siódma,
By obsesja wpadła w swoje sidła,
Ósma,
By butelka ostatnią kochanką pozostała,
Dziewiąta,
By krew znalazła swego Pana,
Dziesiąta,
By Wojaczka spotkać w locie,
Jedenasta,
By deja vu ukoić pocałunkiem,
Dwunasta,
By głowa jak krater eksplodowała,
Trzynasta, czternasta, piętnasta, szesnasta
By Nietzsche okazał się bratem Arystotelesa,
Siedemnasta, osiemnasta, dziewiętnasta,
By kiedyś marmurową skórę dotknęła,
Dwudziesta, dwudziesta pierwsza, dwudziesta druga,
By dusza namiętnie ból pokochała,
Dwudziesta trzecia, dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta,
By liczby zerwały z czasem,
Dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta,
By kogut złowrogo zapiał na wiwat,
Trzydziesta,
Jezus Maria! Skrzydła mi obiecano!,
Trzydziesta druga,
Judasza na mym sercu wygrawerowano,
Trzydziesta dziewiąta, czterdziesta,
Gubiąc ostrość na krawędzi,
Czterdziesta trzecia, czterdziesta czwarta,
„Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie”,
Pięćdziesiąta trzecia, pięćdziesiąta czwarta,
Tyranie jej wysokości obalę,
Pięćdziesiąta szósta,
Niech świeca koniec przywoła,
Pięćdziesiąta ósma, pięćdziesiąta dziewiąta,
Na stosie spocznę,
Sześćdziesiąta,
Niemiłość zastałem.
To znowu ja
Więzień własnego domu, czekający na koniec wyroku.
Osiemnaście lat, miesięcy dziewięć i pół
Skazany za synostwo i własny mózg
Człowieku, nie poddawaj się!
Straż więzienna wywyższa się nad Tobą
Biblia: kto się wywyższa,
poniżonym będzie.
Wytrzymaj cierpnienie,
per aspera ad astra.
Wiem, często przychodzi zwątpienie,
Ja również tęsknię za widokiem wolnego miasta.
Czym jest cierpienie?
płaczem
lub bólem
kłującym sercem
brakiem nadziei
a nic z miłośći
i nienawiści
a nic z rozpaczy
oczu bez łez
gdzie są źrenice?
gdzie jest krew?
Kiedy przychodzi taki czas,
gdy jest mi źle,
mam ochotę zabić się,
zniknąć z tego świata,
lecz lecz jest coś co mnie powstrzymuje,
to wspomnienia i bliscy,
to dla nich chce mi się żyć.
To jest jak most na linach,
na którym się znajduje,
którą jedna linią są wspomnienia, a drugą bliscy,
gdy jednej linii zabraknie,
zachwieje się moja osoba,
i może zabraknąć mnie.
oB jak oBasi i badanie krwi bo ten wiersz jest żywy jak płynąca krew
Kochała, czuła ciepło drugiej osoby
Wierzyła, bo jak nie wierzyć takim słowom
Nie rozumiała że była tylko zwykłą ozdobą
I nagle zaschło w ustach, zapragnęła wody...
Topiła się w kłamstwach pomnażanych ciągle,
Krzyczała w w duszną ciemność z przerażającym piskiem,
Jakby ją ze skóry obdzierali, zrywając żółte bąble
Przypalali, szydzili, plując jej w twarz wyzwiskiem.
Dwa Katy.
Ona radosna kochała, oni zdeptali.
Ona śmiała się i niczego nie bała, oni nie kochali.
Obudziła się śliniąc na podłodze, myśląc że to jej wyobraźnia,
Najgorszemu wrogowi nie życzyłaby cierpieć w takich kaźniach.
Gdy jedynym ratunkiem rozedrzeć własnymi pazurami krtań.
Gdy dowiadujesz się, że byłaś szmatą, kolejną z jego pań.
Cierpisz.
Krzyczysz, płaczesz wyjesz...
Nikt nie słucha....
Czujesz się jak w kuli.
Zamknięta od ucha do ucha w kokonie.. z myśli, cierpień, doświadczeń....
Czekając aż ktoś go rozbije.
Popatrz, czy ktokolwiek ujrzy miłość?
wierni na zawsze, umierają w odmętach
Uśmiechem wykrzywiona twarz ucieka w kąt
nie mogąc uwierzyć iż będzie lepiej...
i tylko coś nie pozwala usnąć
krzyczy walcz! Możesz iść umierać
nie przepraszaj za niewinności istnienia
Popatrz, nie ujrzysz nic więcej.