Z pamiętnika Agnostyka

W czwartek
zjadłem ostatnią wieczerzę.
Wystarczy już tego
się obżerania!
Sprawdzam swą wiarę
zupełnie szczerze.
Jutro jest czas umierania.

Nie chcę w coś wierzyć,
bo tak wypada...
W piątek chcę dotknąć
najgłębszej depresji.
Co będzie,
gdy życie
z ciała odpada?
Proszę, już nie mów
o jakiejś herezji!

W końcu jest to interes życia.
A ja chcę
się dobrze
do niego przygotować...
Gdzie pójdę
gdy serce
przestanie tykać?
Żyć będę na chmurkach
czy w kotle gotować?

Gdyby to wszystko
było jasne i czytelne...
Z pewnością
jedna religia
by tylko istniała.
Przyznaj, że rozważam
głęboko i dzielnie!
Wiedza ludzkości
jest wciąż zbyt mała!

W sobotę pewnie
wszystko mi się zapętli...
Bo stamtąd
żaden świadek
jeszcze nie powrócił.
Kazania są piękne
lecz fakty mętne!
Najchętniej
bym te rozważania
porzucił!

Katolik swoje,
buddysta wręcz przeciwnie...
Protestant
korektę wierzeń
dorzuci...
Przy Świadkach Jehowy
rozum też więdnie...
Kto w końcu
prawdę
do serca wrzuci?!

Nie wiem
czy brać jakąś wiarę
jak towar ze straganu?
Jedna się błyszczy,
tamta mądra lub miła...
Logika szepcze,
masz czas
więc się zastanów!
Na szczęście
w Wielkanoc
rodzina przybyła.

Bo jeśli wierzyć,
to z pełnym przekonaniem.
Oddzielić prawdę
od pięknych baśni...
Na razie cieszmy się
rodzinnym spotkaniem!
Ponadreligijna wiaro,
proszę we mnie
nie zgaśnij!

Oskar Wizard

Wspomnienia

Jedne
delikatnie ocierają się
o dłoń
jak koty...
Inne zamarły
w krzyku
niedokończonym.
Bywają piękne
jak sen szczerozłoty...
Albo też
szczęśliwie zamknięte
w czasie minionym.

Lubię gdy łączą się
w jedność
nasze wspomnienia.
Zwłaszcza,
gdy dają nadzieję
na dalszy ciąg.
Niech los zwieńczy je
szczęściem spełnienia...
Choćby ta radość
była tysiąc mil stąd.

Wczorajszy dzień
tli się już tylko w myśli.
Zachować pragnę jednak to,
co śni się miło.
Może nam historia ta
dziś się przyśni?
Lecz tak,
by rzec,
to znów się wydarzyło!

Oskar Wizard

Już zapomniałaś?

Nie zawsze los
ściele drogę radością
nie zawsze życie
rozpieszcza i tuli do piersi
już zapomniałaś
jak rozpinałaś na niebie tęczę
a ja podziwiałem
magię twoich rąk
i serca

lecz może pamiętasz
że gdy słońce gasło
wśród moich chmurnych myśli
potrafiłaś wskrzesić
zaraźliwy uśmiech
którym mnie karmiłaś
jak miodem

będąc dozgonnie wdzięczny
za pokonanie
mojego smutnego ja
i poznanie samego siebie
chcę szeptać ci wciąż
baśnie prawdziwe
z życia wyjęte
w których
wszystko dobrze się kończy

będę szeptał
śpiewał
krzyczeć będę
aż wszystko sobie
przypomnisz

zwłaszcza ten dzień
w którym
jak dzikiego człowieka
nauczyłaś rozpalać ogień
optymizmu

jesteś przecież czarodziejką
tylko o tym
chwilowo
zapomniałaś

Oskar Wizard

Bajka

W internecie moje dzieci...
Diabeł siedzi!
On to właśnie
stateczne domowe gospodynie
zamienia w boginie miłości
w których rozkosz płynie
właśnie on spokojnych
choć nieco starych
chłopaków ze wsi
przemienia w idoli
śpiewających poetyckie
choć odrobinę sprośne pieśni
jest to z pewnością
najgorsze miejsce dla poetów
ile tu podniet
pułapek zmysłów
dwuznacznych epitetów
czasem gdy ambitny
bo nie o tyłku Maryni
wiersz popełni
nikt nie zrozumie
usmażą treść
i jego
na patelni
do tego wszystkich
kręcą namiętne fotki
gdzie liże i przytula się
kotek do kotki
lecz nie do końca
bo kotek musi być
zdradzony i porzucony
gdyż atrakcyjnym
być przestaje
bo zabiera nadzieję
na sen spełniony
w tym szaleństwie
jak w kasynie
Diabeł zabiera całą pulę
zanim Ci duszę zabierze
pozwól że Cię Aniele
serdecznie przytulę...

Oskar Wizard

Miłość wirtualna

Miłość wirtualna
skąpana
w gwiezdnym blasku
szalona i zachłanna
trzyma serce w potrzasku

brakuje jej
dotyku i pocałunków
bo wszystko dzieje się
w wyobraźni
mimo to
upragniona przez kochanków
przytul mnie
zanim nie zaśniesz
 
jej cechą jest
ciągłe czekanie
i krótkie chwile
wspólnej radości
a może tak
powinno wyglądać kochanie
bo łączy serca
w rytmie bliskości

Oskar Wizard

Moje miasto

Nigdy nie było idealne.
Brakuje tu palm
i gorącego słońca.
A jednak jest
przeze mnie
bardzo kochane.
Lubię spacerować
jego ulicami
bez końca.

Morskie fale
szumią na nutę romantyczną.
Tu nawet kawa
smacznie
niż gdzieś indziej
smakuje.
Gdynia
jest po prostu
śliczną.
Czasem podróżuję
lecz tu najlepiej
się czuję.

Ludzie gonią wciąż
za pieniędzmi
i dla kariery...
Dumni też
ze zdobywania świata
bywają...
Mnie wystarczy
twój przyjazny uśmiech,
tak szczery...
Ci którzy potrafią kochać,
serce tu zostawiają.

Oskar Wizard

Co w sercu chowamy?

Skąd pewność,
że to prawdziwa fotka?
W końcu sam ściągam
z sieci wiele…
Gdybyśmy tylko mogli
spotkać się…
Oczywiście przy kawie
jak przyjaciele...

Skąd pewność,
że szczerze dajesz
te miłe słowa?
(Moje serce jest na nie
łase zbyt bardzo…)
Dziś życie w sieci
to doby połowa…
Chciałbym poznać cię
spoza reklamy czarów!

Może myśli te
są już bez znaczenia?
Skąd pewność,
że kiedykolwiek
się spotkamy?
Internet chociaż w części
nasze marzenia spełnia...
A nasze jest to,
co w sercu schowamy.

Oskar Wizard

Opluwana demokracja

coś drgnęło i się zaczęło
wodze puściły pewnego ranka
wyszła z tego przepychanka
od słowa do słowa
niewybredne powiedzonka
chciwość odsuniętych od żłoba bogaczy
wilkiem na wszystkich patrzy
piana nienawiści tryska
w ruch poszły wyzwiska
kłamstwo na kłamstwie stoi
ono nigdy się nie boi
taka gebelsowska propaganda
i tuska pomiot POspolity
grożby obelgi
prawie doszło do bijatyki
mają demokrację której nie ma
to jest prawdziwy dylemat
krzyczą o braku swobody wypowiedzi
nikt im tego nie zabrania
zachrypli od durnego gadania
po czyjej stronie jest racja
czy jej nie ma czy jest
ta opluwana demokracja


***
Dział: Polityka
***
Zbigniew Małecki

Intencje

Myślę, że mam moc
By zbawiać świat
I choć brakuje mi 
anielskich skrzydeł, 
a na głowie widnieją rogi 
To potrafię czynić dobro 
I nie są to żadne ludzkie wymogi
To moje dobre wole 
I choć zło też czynić potrafię, 
a do nieba na pewno nie trafię, 
od dobrych uczynków nie stronię
 
I gdy przyjdzie mi stanąć przed sądem
I gdy przejdę na czyśćca błonie
Zapewnię sobie byt wieczny
Dobry i zasłużony
Bo choć byt mój niegrzeczny
To ktoś kiedyś doceni
Trud moich intencji

Odlot

Podniosę skrzydła,
uniesie mnie wiatr,
odlecę z ptakami
w daleki świat.

Mam jednak nadzieję,
że wystarczy mi sił,
by powrócić wiosną
do rodzinnych stron.

Tempo

Świat się kręci
coraz szybciej,
wydarzenia
i zdarzenia,
coś się zjawia,
szybko znika,
coś przeszkadza
lub pomaga,
wypada,
nie wypada,
nieustannie
myśl przenika
filtr wartości
co zapisać.

Cenne uzdolnienia

Pan, Szanowny panie,

Aktorem jest i aktorem pozostanie.
Pan, to ma talent niebywały,
sławę, prestiż i pieniądze,
podziw, zachwyt i szacunek.

A ja, hydraulikiem będąc,
dobrym aktorem być muszę.
I by swej sztuce nadać ważność,
wyolbrzymiać trudność każdą.

I otwartym być dla ludzi.
Klient zwierzać też się lubi.

Nerwowość mnie zżera,
a klient pożera...
wzrokiem swym zdziwionym,
gdy przychodzi do płacenia.

To za rurkę, to za złączkę,
nypel, zawór i kolanko.
Za dostępy niezbyt łatwe
i cyrkowe akrobacje.

Terminowość i za jakość,
za dowcipy i bajery,
i za fachowość... co się ceni.

A muszę się cenić - lub też zawód zmienić;
... może dało by się załapać na kolejny Rejs ?
Hej !

R. 2012

Bieg maratoński

Przełam swoją słabość,
pokonaj przeszkody,
meta jest już blisko,
trzeba do niej dobiec.

Zwycięstwo jest celem,
wytrwałość - zwycięstwem,
niezwykłego hartu ducha,
aby cel osiągnąć.

Srebro

Płynie mi w głowie srebro,
opada i wzbiera.
Kowal się niecierpliwi,
pracowity jest.
Wołam do niego "podkuj konie" 
i jadę do Ciebie w srebrnym rydwanie.
Mienią się srebrem koni kopyta.
Podobają Ci się, mam wpadać częściej.
Znaczy kowal się spisał.
Mogę na nim polegać na pewno,
dlatego gdy słyszę wojenne okrzyki,
proszę kowala, by w miecz przekuł srebro.

Niespodzianka

Zima znów zaskoczyła drogowców.
Śnieg i lód.
Paraliż i stagnacja.
Miasto straciło potencjał.
Chęć do życia.
Chęć rozwoju.
Chęć zmian.
Wszystko zduszone białą poduszką.
Straty są wysokie.
Godziny w unieruchomieniu zatrzymały produktywność.
Ciężar śniegu pozawalał budynki.
W telewizji powiedzieli, że za jakiś czas się ociepli.
Zmarzlina roztopi się.
Pod postacią wody odpłynie z miasta
Budynki powstaną na nowo.
Tak też się stało.
Po czym przyszła zima,
która znów zaskoczyła drogowców.

Pan

Była sobie koza co doili ją z rana . Mleko kozie zdrowe jest ser i śmietana. Od małego koźlątka wpajali jej pilnie . Być posłuszna jak doją naprężaj się silnie . Mleka więcej leci mleko twój pan pije jak wydoją mało wtedy ze dwa kije . Koza proste zwierze wszystko pożreć zdolna w nagrodę za prace bryła małosolna . Sól często zjadana w słodycz się zamienia miód to w wyobraźni i nie czuć brzemienia . Doić znowu będą podstawiając dzban racicy na czole znak no i leży pan ….

Oświecenie?

Witam was ludzie (p)różni
czepiających się wierzeń różnych

Zacni wierni modele
w swych pozach zastygli
klęczący jak mumie w kościele

Klepiący zdrowaśki i inne tam takie
na widok baranka zbaraniali w
wierze zamykający sobie drogę
do nieba czyjegoś cierpienia znakiem

I tych co w imię allaha toczą
boje prawdy niewiernych krwią
zbrukane dłonie no
w którym niebie są ?

Dziesięć żon da w nagrodę
pałace za konieczność
zagłady bałwochwalców
bzykania cała wieczność

Buddyści izolubki
do ciszy swojej wchodzą
znajdując miejsce zero
nie jedzą tylko smrodzą

A gazy ich bytności
ulatniające z wolna
wszelkie reinkarnacje
nagrodą być jak myszka polna

Nawet anioły święte
wielcy magowie czasu
paktują z braćmi cienia
nie robiąc tym hałasu

Wszystko co na tym świecie
ciekawostką jest przecie

Po jednej stronie reszka
miłości niebios wrota

Po drugiej orzeł piekło myślisz
Lecz to jedna i ta sama moneta
złota

Obiecują zaświaty
od wieków się nie zmienia
mechanizm oliwiony strachem
dla ludzi zniewolenia

Komuna nowe mowy
teorie prawdy strony
moralność wojna kasa
z bratem jesteś skłócony

Ona też patrzy krzywo
teorii znałeś kupę
miłość twoja stracona
pijesz a hu... jej w dupę

Rozumu ciężkie boje
czy anioł czy to demon
zjadają flaki twoje

Wtedy zobaczysz tunel
do nieba droga prosta
bóg pogłaszcze po główce
i powie żebyś został

na ziemi w nowym ciele
naprawił złe nawyki
posłusznie się wślizgujesz
narodzin pierwszych krzyki

Pożywką jesteś świata
więc nie uciekniesz z niego
eony trwa to przecież
tylko pytasz dla czego

Pomyśl kim jest Ten
Którego jesteś cząstką
On nie ma nazw imienia
do niego światła wiązką

Trafiają istoty nieliczne
sprawa nie taka trudna
odkryć swoją świadomość
bez niej nie znajdziesz
Źródła

Źródło w Nim nie ma bólu
pokuty żalu braku
jest pełnią świadomości
nie potrzebuje znaku


I nie ma innej prawdy
mamy jej w sobie wiele
ogarnąć w koło śmieci
otrzepać wierzeń trele

Zostaje tu i teraz
Stanąć w życiu prawdziwy
ze świadomością siebie
tak żeby być szczęśliwym

Bez tytułu

I spadła ta nędzna kurtyna.
Wracam do garderoby.
Wracam do siebie.
Odkładam bukiet kwiatów, który nie jest mój.
Ściągam nie moje ubrania.
Rzucam nie moje włosy.
Zapominam nie moje kwestie.
I jestem na chwilę moja.
Moja.
Po to, by jutro znowu wrócić na scenę.
Na scenę nie mojego teatru.
By grać nie moją rolę.
I odebrać nie moje kwiaty.
Nie moje owacje.
Grać i być mną.
Być mną i nie grać.
Czekam na kurtynę i na ciemność za nią.
Czekam na ciszę.
Czekam na mnie.
Jestem.

Bez tytułu

Nie będę protestować, kiedy będzie trzeba się położyć.
Nie będę płakać, kiedy trzeba będzie zamknąć oczy.
Nie będę krzyczeć, kiedy będzie trzeba zamilknąć.
I nie będę trwać, gdy trzeba będzie zniknąć.

Leć

Leć ptaku ach leć w stronę słońca                               
zrzuć swe ciężar ze swych piór, leć nad oceanem
w chmurach i koło gór leż z tego chorego świata
daleko samotnie poczuj się wolny leć niech
twe serce bije wolniej niech lekki zimny wiatr
powieje żebyś mógł się wznieść wyżej
zimny łyk wody doda ci sił leć w stronę chmur
w stronę lasu w stronę tam słońca niech muzyka
gra w tle jesteś wolny niech poprowadzi
Ciebie mądrość oczu machaj swymi skrzydłami
wolno i dokładnie oddech bierz powoli
po prostu leć tam daleko.